Average: 5 (2 votes)
Cylindrowaty
Cylindrowaty

PRZEZ WIATR I DESZCZ

Pogoda była taka, że właśnie wtedy, ocierając mordę z wody, postanowiłem zanabyć psa. W końcu miałbym pretekst żeby z Chaty nie wyłazić, bo przecież gdy pogoda, że psa nie wygonisz, to i ja bym został z, bo przecież nie pod psem, gdyż tam już cała ta zasmarkana aura. Tak czy siak brnąc pod wiatr, ociekając wodą, ledwie widząc i słysząc, marząc o psie i grzańcu, potknąwszy się o próg wpadłem do Szopy. Wykonałem dziwną, pokraczną figurę o nieznanej nazwie, zrobiłem dwa rozpaczliwe kroki i obdzierając kolano runąłem na dłonie. W końcu przyrżnąłem w kawał drewnianego, kanciatego kloca.

Zgadza się. Znowu odwiedziłem Szopobylca W Cylindrze.

Ten tylko coś mruknął przez sen próbując się przewrócić na bok. Już, już, zdawało się, że uda mu się tak sztuka, lecz... nie. No, żeż, kurwa. Mogło być tyle radości. Drewniak jednak tylko zastepował przez chwilę i osiadł pewnie w poprzedniej pozycji. Jeszcze coś zamruczał, parsknął obrzydliwie i nagle zakrzyknął zachrypniętym głosem:

- Co tam do jasnej, ciasnej! Kogo tam cholera niesie? - długo i mocno wciągnął powietrze nosem i strzygł uszami.

- A, to ty, stfuurca - splunął obficie pod nogi. Jasna, spieniona, wierzbowa posoka powoli wsiąkała w kurz i pył nagromadzony na podłodze.

- Ano, ja - masując zbolałymi dłońmi pulsujące, puchnące kolano nawet nie próbowałem ukryć niesmaku -  Spać można w wielu miejscach i pozycjach. Kumasz, drewniaku? Na boku, na brzuchu, na plecach, na wysokiej lub niskiej grzędzie, z poduszką, z jaśkiem lub też bez kochanka. Jest wiele dróg do wybudzenia. No? Świeci coś w próchniawym łbie? Na brzuszku na ten przykład, panie, dojdzie  do nienaturalnego skrętu szyi oraz odcinka lędźwiowego, co z kolei przyczynia się do bólów karku, barków, łopatek i głowy.  Złapiesz ból kręgosłupa i tego nie wystrugasz. Co ja gadam? Ty nie masz brzucha, lędźwi, barków ani łopatek. Do tego, jak by ci to powiedzieć delikatnie produkcie opałowy, ty kręgosłupa nie masz! Ty ni w pipę, ni w pelet. - kolano dalej bolało ale ogólnie poczułem się lepiej - Znaczy, prostymi słowami staram się ci wytłumaczyć, chwaście jeden, że mógłbyś kanciaku stać troszkę z boku!

- Dzięki jednej mendzie bok dla mnie jest wszędzie - z patosem ubogo zrymował  kloc.

- Co? - myśl moja cokolwiek zaskoczona jakoś nie napotkała zrozumienia.

- Ślepego mnie stworzyłeś, to nie widzę gdzie staję. Żeś niewydarzone beztalencie, wredny i złośliwy leworęczny z każdej strony, to i dobrze ci tak.

- Eee, ee, ee. Fikasz kiju pokręcony!? - wyrwałem siekierkę wbitą w pieniek.

Cylindrowaty przez chwilę kręcił nosem na zbyt małe siły zgromadzone w odwodzie.

- Mówię tylko, żem ślepy. Po co zaraz ciosać, rąbać, wiórami się otaczać. - mruknął zrezygnowany i spróbował się rozpłakać. Jak łatwo się domyśleć to się nie mogło udać. Oczu też nie miał. W końcu wydmuchał nos i wydął usta.

Spojrzałem łagodniej. Delikatnie wbiłem siekierkę, z rozmachem, z powrotem w pieniek.

Fakt. Nie dokończyłem, hm, dzieła, a się czepiam. Ma prawo próchniak jeden być sfrustrowany.

Co prawda, zmysłów kilka posiada. Nos jest? Kichawa jak trzeba. Węch to jeden z pięciu podstawowych zmysłów. Ma on ogromny wpływ na codzienne samopoczucie i funkcjonowanie. Osoby, które cierpią na zaburzenia powonienia, mają wrażenie wyobcowania. Odczuwają także mniej emocji związanych z tym, co dzieje się wokół nich. W skrajnych wypadkach może dojść do depresji. Woń, którą czujemy, mocno oddziałuje na naszą pamięć długotrwałą. Uruchamia ją i wiąże z konkretnymi uczuciami lub emocjami. Mózg jest w stanie zapamiętać około dziesięciu tysięcy różnych zapachów. Nawet drewniany mózg.

Uszy też ma. Natrudziłem się, wyszło jak wyszło ale są. Jak wiem z doświadczenia wyraźnie słyszy. Szczególnie wyzwiska.

Zmysł smaku również działa nie najgorzej. Słodko kwaśny smak życia. Gorzki smak porażki. Posmak niedosytu. Absmak. Studiując miny drewniaka doszedłem do wniosku iż zna to wszystko i wnoszę, że o wiele więcej. Smak umami może się jawić nieokreślonym. Choć biorąc pod uwagę jego złowrogo brzmiące pogróżki podejrzewam, iż smak mięsa może być mu jednak znany. Jedyny brakujący, to słony smak łez. Mój złośliwy rechot długo wracał echem z pobliskiego bagienka.

Uspokoiwszy przeponę chwilę poświęciłem zmysłowi dotyku. Pomijając odkrywczy dotyk dłoni, to jednak całym sztywnym cielskiem odczuwał. Co? Nie chciałem się nawet domyślać. Wiecie, zły dotyk i te sprawy.

Podsumowując, już może nieźle obwąchać i coś powiedzieć, choć jeszcze nie widzi. Musi to mocno utrudniać weryfikację płynących sygnałów.

Ja natomiast wyraźnie czułem. Ocena nie pozostawiała złudzeń. Kolano napuchło i nabrawszy jesiennej wilgoci zaczęło jakby rdzewieć. Chcąc bezpiecznie powrócić na Chatę przed zmierzchem musiałem natychmiast wyruszyć.

Cylindrowaty kiwał tylko potakująco głową na te moje przemyślenia. Jeszcze raz ponarzekał na brak oczu, chlipiąc pociągnął nosem i powiedział, że jak nie mam ochoty dłubać to mogę się wynosić, bo przeszkadzam w kontemplowaniu rzeczywistości.

Ot i tyle.

Poszedłem przez wiatr i deszcz.

Foch.