Average: 5 (2 votes)

 

Be Smark
Be Smark

KOT, PIES I PRZEWRÓT

Hamlet już wywietrzał. Przesiąknięte artyzmem i zapachem szczurów zatęchłe powietrze teatru również. Myśli wróciły na swoje tory i motywowały mózg do działań bardziej przyziemnych. Jeść coś trzeba, a sztuka choćby nie wiem jak genialna nie napełni żołądka.  Chcąc poprawić bilans kaloryczny in plus podjąłem kontynuację pracy zakontraktowanej onegdaj w odległej na jedną staję staropolską krainie.

Niektórzy nazywali ją Dwa Razy Dziennie Mlekiem Płynącą. Inni po prostu oborą ale umówmy się, ci drudzy wykazują dramatycznie niski poziom wyobraźni. Widzą tylko ściany i zwierzęta w środku. Nic więcej. Biedni ludzie, dożywotnio skazani na negatywne skutki niedoboru espritu i empatii. Tego nie wyprostujesz ani nie wystrugasz. Przy takich przemyśleniach minął mi czas oporządku i przysiadłem pod ścianą grzejąc nie najmłodsze kości w porannym słońcu. Lekka, zimna, bagienna bryza przypomniała, że jesień była późna. Liście upstrzyły okoliczne łąki próbując ochronić je przed wychodzącym nocą na spacery przymrozkiem. Nie uda im się, wszystko przemija. Było lato, będzie zima. Ot, taka przypadłość natury zrodzonej na tym globie. Kto wie, może cały wszechświat jest tak skonstruowany. Bo tak i już. Taki organizm. Musimy odkrywać światy, zaobserwować, zbadać i wyciągać wnioski. Dopóki nie otworzymy pudełka, to nie wiemy co w nim jest. Może być wszystko, trochę albo nic. Dopóki zamknięte - jest w nim wszystko. Jest w nim nawet kot. Schrödingera ma się rozumieć.

Chyba przysnąłem bo z durnowatych przemyśleń głośnym mruczeniem wyrwała mnie Kiciucha. Gdy już się wyściskaliśmy i wymruczeliśmy odlałem jej pół basa pełno tłuszczowego z laktozą. Miło było popatrzeć na pełne wdzięczności chłeptanie. Następnie, znalazłszy dobrze nasłonecznione i zaciszne miejsce, przeszliśmy w stan po spożyciu. Pobekując, pomrukując oblizywaliśmy gęby i łapy. Do końca nie wiadomo kto, komu i co. Stan wskazujący ma swoje prawa. W tym dobrostanie język Kiciuchy się rozwiązał .

Otóż, dowiedziałem się z przykrością, że sierściuch musiał w pośpiechu opuścić Shedland. Sytuacja polityczna stała się nie do przyjęcia. Podsłuchy, donosy, pokazowe procesy, spiski, ogólnie cały wachlarz kompleksów władzy autorytarnej uczyniły życie w tej krainie nieznośnym. Gdy Cylindrowaty zezwolił, oczywiście dla dobra ludu, wpuścić do Szopy jednopsi oddział Czako, miarka się przebrała. Kiciucha naprędce spakowała co się da. Zebrała dzieci, pchły i inne gadżety, i czmychnęła pod osłoną nocy.

Życie na emigracji dało w kość. Odrzucenia, wyobcowanie, zmiany miejsc, w końcu depresja i mlekoholizm. Po kolejnej ucieczce od problemów osiadła w krainie Dwa Razy Dziennie Mlekiem Płynącej. Przeszła terapię, ułożyła sobie życie i mysią dietę. Umiarkowanie popija mlekiem, nie narzeka, radzi sobie jak może, grono dzieci, wnuków i prawnuków rośnie. Co jakiś czas spotyka się z Kocurro i rozwiązują wspólnie problem narastającego okresowo napięcia. Stabilizacja życia sprzyjała myśli o przejściu na emeryturę.

Rozstając się prosiła mnie abym spotkawszy Czako, tudzież Cylindrowatego, palnął ich lekko, kijem zza ucha, w jakieś miękkie, a bolące jak cholera miejsce. Doradzała siekierę lub młotek ale nie nalegała. Kij sękaty wystarczy.

- Nie zapomnij. Zza ucha. Sękaty. Dzięki. - Wyprężyła się, podniosła ogon i zniknęła za rogiem.

Ja też się wyprężyłem, podniosłem... się i spacerkiem ruszyłem z kopyta do Chaty. Rozbawiony wpadłem w dobry humor i kałużę.

- Mokra Twoja Nać! - zakląłem szpetnie.

Z każdym krokiem coraz zimniej chlupiąc w bucie podjąłem z pozycji samca alfa decyzję delikatnej rozmowy z Czako.

Czako - niezależny, samobieżny oddział szybkiego oszczekania powołany w celu obrony Chaty. Bardzo szybko opanował siedzibę, jak i okolice bliższe, i dalsze, aż do granic nerwów. Na zaproszenie Głównego Szopobylca przejął kontrolę nad wejściem granicznym do Shedlandu. Oznaczył teren i skutecznie zastopował podjazdy księcia Waleriana zakradającego się po drogocenne tutki tytoniowe. Uciszył i poskromił rozsierdzonych kurierów spod przeróżnych chorągwi. Ogólnie pożyteczny, choć jazgotliwy ale pogadać musiałem. Dla zasady. W końcu kto tu rządzi i dlaczego to nie ja.

Zanim podjąłem jakiekolwiek działania zostałem zaskoczony prośbą Cylindrowatego o azyl oraz przejęciem władzy w Shedlandzie. Młody Be Smark, niedawno polecony przeze mnie na stanowisko komendanta Straszaków, przejął władzę.

Niepodzielnie, smark jeden.

FOCH !